Ludzie od 20 lat zajmujący się sprawą Meiera, rezygnują, odstręczeni jego prorosyjskimi sympatiami. W mojej opinii punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i mi ten punkt nie wydaje się kosmiczny, tylko jakoś tak śmierdząco - niemiecki, przedkładający interesy nad zasady uniwersalne i pewnie będzie zmieniał się w zależności od ich zrozumienia spraw. Nie ma mowy w materiałach o tym, jakie korzyści przyniesie światu upadek skorumpowanej Rosji i jak przyczyni się to do rozwoju wschodu Europy - krajów takich jak Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Gruzja, Czeczenia, Armenia itd. a jest szkalowanie Żeleńskiego jako marionetki zachodu. W Polsce, z jej romantyczno - wolnościowymi tradycjami i historią walki o niepodległość takie poglądy są trudne do obronienia, a w gruncie rzeczy są śmieszne w swej ignorancji.
   
  Era Integracji
  TACHIONY
 

[…] Jeszcze przed pierwszą wizytą Stevensa w Szwajcarii w 1977 roku Lou Zinsstag przesłała mu notatki z kontaktów dotyczące systemu napędowego Plejadan. Stevens nigdy przedtem nie słyszał terminu „tachion”, podobnie zresztą jak Elders i Welch.

Przeczytawszy notatki z rozmowy z Semjase zawierające wyjaśnienia dotyczące używanego przez Plejadan napędu, Welch często wypytywał Meiera o tę sprawę. Uważał, że wiedział on znacznie więcej niż powinien, chociażby ze względu na swoją sytuację życiową, jak również i fakt, że prezentowane przez niego wiadomości dostępne były jedynie zamkniętemu kręgowi naukowców. –Zapisał w swoich notatkach to co mu powiedziano – stwierdził Welch. – A potem przetworzył tę wiedzę w zrozumiałą dla siebie koncepcję podróży kosmicznych. Widziałem te zapiski w siedemdziesiątym ósmym. Dowiedzieliśmy się później, że od pewnego czasu specjaliści związani z NASA bądź innymi instytucjami, jak choćby General Dynamics, pracowali dyskretnie nad taką właśnie koncepcją napędu. Co ciekawe człowiek, który sporządził te zapiski, posiadał formalne wykształcenie na poziomie piątej lub szóstej klasy szkoły podstawowej. Żył z dala od wielkich bibliotek i centrów naukowych i nie posiadał żadnych bezpośrednich kontaktów z kimkolwiek zajmującym się tymi sprawami. Początkowo nie mieliśmy pojęcia co oznacza słowo „tachion”1 Nie wiedziało tego zresztą wówczas większość fizyków. Co więcej doprowadzenie do skojarzenia istniejącego w teorii tachionu z kosmicznym napędem wcale nie było takie proste. Nie istniały żadne dowody wskazujące na to, że korzystał w tej sprawie z czyjejś pomocy. Od samego początku, gdy zaczęliśmy się w tym grzebać, zdumiewało mnie nieustanne pojawianie się czegoś nowego, zarówno w jego notatkach jak i wypowiedziach czegoś co było mądre, wyjątkowe i mocno zaawansowane w danej dziedzinie. W notatkach znajdowały się zapisy rozmów o wszechświecie i mechanice nieba, o metodach leczenia i skomplikowanym sprzęcie medycznym. Wyglądało na rzecz nieprawdopodobną. Wyglądało na rzecz nieprawdopodobną, aby coś takiego można było usłyszeć od człowieka żyjącego w leżącej na uboczu szwajcarskiej wiosce. Jeszcze bardziej zdumiewające wydało mi się jego zachowanie w trakcie rozmowy, sposób w jaki podchodził do posiadanej wiedzy. To wszystko nie pasowało do jego osobowości. Odnosiło się wrażenie, że Meier w każdej dziedzinie miał jakiegoś nauczyciela i to bardzo dobrego.

[…] Irina Froning, wysoka, atrakcyjna, czterdziestokilkuletnia blondynka, siedziała pogrążona w ciszy pokoju na zapleczu biura San Pedro w Kalifornii. Była noc i tylko lampy oświetlające hale produkcyjne dawały nieco blasku. Słyszała jak w sąsiednim biurze jej przyjaciółka, do której przyjechała na weekend, wystukiwała na maszynie jakiś raport.
 – Był niedzielny wieczór –  wspominała później. – Miałyśmy go spędzić w domu mojej przyjaciółki, lecz nagle coś się z nią stało. Wyglądało to jakby nagle uderzył w nią piorun. Poderwała się na nogi i oznajmiła mi, że musi zaraz przepisać coś na maszynie. Zapytała mnie: „Pójdziesz ze mną?”

Za każdym razem, gdy odwiedzała jakieś nowe miejsce, czyjeś mieszkanie albo biuro, Irina w pierwszej kolejności podchodziła do półek z książkami, chcąc się za ich pośrednictwem dowiedzieć czegoś więcej o człowieku, który w danym pomieszczeniu mieszkał, bądź w nim pracował. Jednakże tego wieczoru, po wejściu do biura przyjaciółki ominęła obojętnie regał z książkami i weszła do niewielkiego, ciemnego korytarza. Na jego drugim końcu znajdowało się zaplecze oświetlone światłem wpadającym doń z pobliskiej hali. Pod ścianą stał kredens, na którym leżała duża kwadratowa książka zatytułowana UFO… Contact from the Pleiades.
– NOLe w ogóle mnie nie interesowały – powiedziała. – Usiadłam i zaczęłam podziwiać rośliny. Po Chwili pomyślałam: „Co by tu przejrzeć?” Pod ręką miałam tylko jedną książkę, więc położyłam ją sobie na kolanach. Wyglądała intrygująco. Prawdziwe zdumienie ogarnęło mnie jednak dopiero wtedy, gdy przerzuciłam kilka kartek ze środka.
Jej oczy z miejsca wyłoniły słowo „tachion”.
- Ta istota z kosmosu – dodała – twierdziła, że ziemscy naukowcy pracują obecnie nad napędem „tachionowym”. To był dla mnie szok! Przecież David od wielu lat siedział z ołówkiem w ręku, analizując pomysły, jakie mu przychodziły do głowy w związku z tachionami. Niedawno opublikował nawet na ich temat artykuł. Powiedziałam w duchu: „Przecież jeszcze nikt o tym nie wie.

                […] Irina Froning, kobieta, która odkryła album z reprodukcjami zdjęć Meiera w biurze przyjaciółki, była żoną H. Davida Froninga jra, pracującego od 25 lat w MCDonnel Douglas Corporation inżyniera astronautyki. W tym czasie zajmował się on ściśle tajnymi badaniami z zakresu obronności, kierując m.in. zespołem, który przyczynił się do opracowania broni zwalczającej pociski balistyczne. Potem zajął się rozwojem koncepcji i technologii przeznaczonych dla statków kosmicznych. Będąc wieloletnim członkiem British Interplanetary Society, oraz American Institute of Aeronautics and Astronautics, wygłaszał często referaty na temat podróży międzygwiezdnych na poświęconych tym zagadnieniom konferencjach naukowych w Europie i Stanach Zjednoczonych.

                Pomysł pokonywania bezkresnych podróży międzygwiezdnych nurtował Froninga od piętnastu lat. Wiele swojego wolnego czasu poświęcił na poszukiwanie sposobu umożliwiającego ludzkości przekroczenie prędkości światła. Studiował teorie względności Einsteina i rozważał możliwość ujęcia ich w prawo bardziej ogólne, podobnie jak teoria Einsteina objęła swoim zakresem newtonowskie prawa ruchu bez ich naruszania.

                Już w 1966 roku Froning należał do tej nielicznej grupy naukowców, którzy uważali, że bariera czasu i przestrzeni jest możliwa do pokonania i że któregoś dnia ludzkość podróżować będzie z prędkością większą niż światło. W napisanym wówczas artykule podkreślał, że przed dwudziestu laty niewielu naukowców i inżynierów wierzyło, że człowiek może przekroczyć barierę dźwięku i przeżyć. Próby pochłonęły życie wielu pilotów, lecz w końcu udało się. Przepowiedział ponadto, że pod koniec lat osiemdziesiątych będą latały supersoniczne samoloty rozwijające prędkość pięciu macha, dzięki czemu podróż z Nowego Jorku do Madrytu będzie trwała niespełna godzinę2.

                Wkrótce po rozpoczęciu badań Froning stwierdził, że rakiety spalające zabrane z ziemi paliwo będą zbyt ciężkie, żeby osiągnąć prędkość światła. Po dalszych rozważaniach odrzucił również przydatność międzygwiezdnych silników strumieniowych wychwytujących z przestrzeni kosmicznej atomy wodoru i wykorzystujących je jako paliwo – urządzenie wychwytujące musiałoby mieć około stu kilometrów średnicy. Nie zrażając się tym, nadal szukał odpowiednich rozwiązań.

                Kiedy Irina wróciła w poniedziałek do domu, David był jeszcze w pracy. Po kilku telefonach do różnych księgarń udało jej się w końcu trafić na album, który widziała w biurze przyjaciółki. Kiedy David wrócił do domu wręczyła mu go, zanim jeszcze się z nim przywitała.
- Chyba żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia – powiedział David. – Jeżeli ten Meier kłamie, to musi współpracować z bardzo dobrymi naukowcami.

                Jak później wyznał, książka ta wprawiła go później w swego rodzaju „odrętwienie”.
- Ale to było podniecające – dodał. To było coś w rodzaju odrętwienia połączonego z mrowieniem. To była rewelacja. Nagle wiele rzeczy nabrało dla mnie sensu. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że tachiony mogą istnieć całkowicie poza wymiarem czasu.

                Froning opracował koncepcję kwantowego silnika strumieniowego zdolnego rozpędzić statek do prędkości zbliżonej do prędkości światła w ciągu kilku godzin przy wykorzystaniu wszechobecnych pulsacji energii, z jakiej według niektórych uczonych zbudowana jest „materia” kosmosu.  Rozważał również warunki panujące po drugiej stronie świetlnej bariery i sporządził koncepcyjny model pojazdu dostosowanego do podróży z nadświetlną prędkością.
- Nie miałem niczego, z czym mógłbym powiązać obie te teorie – powiedział. – Czułem wyraźne zahamowanie, kiedy zaczynałem myśleć, że pokonywanie tych straszliwych międzygwiezdnych odległości może być realne w ciągu kilku minut, a nie jak wszyscy sądzą, wielu stuleci. Wtedy przeczytałem tą książkę o Meierze i sprawy nabrały dla mnie innego wyglądu.

                W niecałe dwa tygodnie Froning znalazł sposób na osiągnięcie prędkości światła, a następnie przejście do podróży nadświetlnej.
- Większość ludzi uważa, że jeżeli prędkości nadświetlne są możliwe, to występują w naszej normalnej czasoprzestrzeni – wyjaśnił. – Kiedy jednak Meier wspomniał, że podróż trwała zaledwie siedem godzin, a przebycie najdłuższego odcinka zajmowało zaledwie kilka sekund, zrozumiałem, że w trakcie tego przeskoku czas stał prawie w miejscu. To pozwoliło mi rozwinąć ideę, zgodnie z którą możliwe jest wyrwanie się z naszej czasoprzestrzeni i pokonanie bilionów kilometrów  w ciągu zaledwie kilku sekund. Nigdy przedtem nie brałem pod uwagę takiej możliwości.

                Z pomocą właściciela księgarni Froning odnalazł adres Wendelle Stevensa w Tuscon i zadzwonił do niego, prosząc o dodatkowe informacje na temat interesującego go systemu napędowego. W otrzymanych od Stevensa bardziej szczegółowych notatkach z kontaktów zdumiał go sposób, w jaki Semjase przedstawiła podstawowe wymagania odnośnie przyśpieszenia do prędkości światła, skoku hiperprzestrzennego i hamowania.
- Chociaż nie mówi wyraźnie jak to się odbywa – wspomniał Froning – jej język jest dostatecznie techniczny, aby zadowolić mnie jako naukowca. Kiedy ktoś się tak wyraża, zyskuje wówczas na wiarygodności.

                Co więcej, na ponad rok przed odkryciem przez Irinę albumu z reprodukcjami zdjęć Meiera, Froning przedstawił obliczenia, z których wynikało, że dzięki zastosowaniu nowego kwantowego silnika strumieniowego możliwe będzie osiągnięcie prędkości światła w ciągu czterech godzin. Według Meiera statki Plejadan potrzebowały na to około czterech i pół godziny, następnie w ciągu kilku sekund przemierzały odległość pięciuset lat świetlnych, po czym hamowały przez następne trzy i pół godziny. Podobieństwo przytaczanych przez Meiera wielkości było zdumiewające. Do swoich rezultatów Froning doszedł po wykonaniu bardzo skomplikowanych obliczeń. W trakcie dalszej lektury odkrył, że oprócz czasu niezbędnego statkom Plejadan na osiągnięcie prędkości światła Meier podał także odległość, jaką pokonują one do tego momentu. Przytoczona przez niego odległość 148 milionów kilometrów różniła się od wyniku uzyskanego wcześniej przez Froninga zaledwie o 20 %.
- Uważam za rzecz bardzo mało prawdopodobną, aby ktoś z wykształceniem Meiera mógł prawidłowo podać kombinację obu tych liczb, mieszcząc się w granicach dopuszczalnego błędu – powiedział Froning. – Musiałby przejść specjalny kurs u osoby dysponującej rozległą wiedzą z zakresu teorii względności  oraz mechaniki lotów kosmicznych, aby móc przynajmniej z grubsza orientować się, jakiego rzędu czasy i odległości wchodzą w rachubę. Jeżeli jest to oszustwo, to musi w nim uczestniczyć również ktoś taki jak ja, kto czuwa nad wiarygodnością całej tej historii. Dyskutowałem na temat przypadku Meiera z naukowcami podchodzącymi otwarcie do zagadnienia podróży międzygwiezdnych i muszę powiedzieć, że większość z nich uważa sprawę za wiarygodną i w całości lub częściowo zgadza się z przekazanymi przez Plejadan wiadomościami.



1 Tachion /za: wikipedia/

 

Tachion (z greckiego ταχύς tachęs - szybki, prędki) jest hipotetyczną cząstką elementarną, która porusza się z prędkością większą niż prędkość światła, której istnienie wywnioskowano matematycznie ze specjalnej teorii względności A. Einsteina. Nie ma jednak żadnego dowodu na istnienie tych cząstek.

 

Te hipotetyczne cząstki posiadać mają rzekomo następujące, paradoksalne właściwości (wynikają one z pewnych rozwiązań równań szczególnej teorii względności, patrz masa spoczynkowa):

-poruszać się mogą wyłącznie szybciej od światła (bariera prędkości światła jest dla nich również nieprzekraczalna, tyle że "w dół")

-poruszają się w czasie wstecz (tzn. "przybywają z przyszłości" - właśnie ta ich cecha jest pożywką dla pisarzy science-fiction)

-ich masa jest wyrażona przez liczbę urojoną - lecz nie wiadomo, czy taka masa ma jakikolwiek sens fizyczny

 

Istnieje ciekawa hipoteza, według której tachionami mogą być neutrina. Oscylacje neutrin wskazują jednak, że neutrina posiadają bardzo niewielką masę.

2 [zob.]http://pl.wikipedia.org/wiki/Concorde

 
  Łącznie stronę odwiedziło już 180565 odwiedzających  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja