[…] Jeszcze przed pierwszą wizytą
Stevensa w Szwajcarii w 1977 roku Lou Zinsstag przesłała mu notatki z kontaktów
dotyczące systemu napędowego Plejadan. Stevens nigdy przedtem nie słyszał
terminu „tachion”, podobnie zresztą jak Elders i Welch.
Przeczytawszy notatki z rozmowy z
Semjase zawierające wyjaśnienia dotyczące używanego przez Plejadan napędu,
Welch często wypytywał Meiera o tę sprawę. Uważał, że wiedział on znacznie
więcej niż powinien, chociażby ze względu na swoją sytuację życiową, jak
również i fakt, że prezentowane przez niego wiadomości dostępne były jedynie
zamkniętemu kręgowi naukowców. –Zapisał w swoich notatkach to co mu powiedziano
– stwierdził Welch. – A potem przetworzył tę wiedzę w zrozumiałą dla siebie
koncepcję podróży kosmicznych. Widziałem te zapiski w siedemdziesiątym ósmym.
Dowiedzieliśmy się później, że od pewnego czasu specjaliści związani z NASA
bądź innymi instytucjami, jak choćby General Dynamics, pracowali dyskretnie nad
taką właśnie koncepcją napędu. Co ciekawe człowiek, który sporządził te
zapiski, posiadał formalne wykształcenie na poziomie piątej lub szóstej klasy
szkoły podstawowej. Żył z dala od wielkich bibliotek i centrów naukowych i nie
posiadał żadnych bezpośrednich kontaktów z kimkolwiek zajmującym się tymi
sprawami. Początkowo nie mieliśmy pojęcia co oznacza słowo „tachion” Nie wiedziało
tego zresztą wówczas większość fizyków. Co więcej doprowadzenie do skojarzenia
istniejącego w teorii tachionu z kosmicznym napędem wcale nie było takie
proste. Nie istniały żadne dowody wskazujące na to, że korzystał w tej sprawie
z czyjejś pomocy. Od samego początku, gdy zaczęliśmy się w tym grzebać,
zdumiewało mnie nieustanne pojawianie się czegoś nowego, zarówno w jego
notatkach jak i wypowiedziach czegoś co było mądre, wyjątkowe i mocno
zaawansowane w danej dziedzinie. W notatkach znajdowały się zapisy rozmów o
wszechświecie i mechanice nieba, o metodach leczenia i skomplikowanym sprzęcie
medycznym. Wyglądało na rzecz nieprawdopodobną. Wyglądało na rzecz nieprawdopodobną,
aby coś takiego można było usłyszeć od człowieka żyjącego w leżącej na uboczu
szwajcarskiej wiosce. Jeszcze bardziej zdumiewające wydało mi się jego
zachowanie w trakcie rozmowy, sposób w jaki podchodził do posiadanej wiedzy. To
wszystko nie pasowało do jego osobowości. Odnosiło się wrażenie, że Meier w
każdej dziedzinie miał jakiegoś nauczyciela i to bardzo dobrego.
[…] Irina Froning, wysoka,
atrakcyjna, czterdziestokilkuletnia blondynka, siedziała pogrążona w ciszy
pokoju na zapleczu biura San Pedro w Kalifornii. Była noc i tylko lampy
oświetlające hale produkcyjne dawały nieco blasku. Słyszała jak w sąsiednim
biurze jej przyjaciółka, do której przyjechała na weekend, wystukiwała na
maszynie jakiś raport.
– Był niedzielny wieczór – wspominała później. – Miałyśmy go spędzić w domu
mojej przyjaciółki, lecz nagle coś się z nią stało. Wyglądało to jakby nagle
uderzył w nią piorun. Poderwała się na nogi i oznajmiła mi, że musi zaraz
przepisać coś na maszynie. Zapytała mnie: „Pójdziesz ze mną?”
Za każdym razem, gdy odwiedzała
jakieś nowe miejsce, czyjeś mieszkanie albo biuro, Irina w pierwszej kolejności
podchodziła do półek z książkami, chcąc się za ich pośrednictwem dowiedzieć
czegoś więcej o człowieku, który w danym pomieszczeniu mieszkał, bądź w nim pracował.
Jednakże tego wieczoru, po wejściu do biura przyjaciółki ominęła obojętnie
regał z książkami i weszła do niewielkiego, ciemnego korytarza. Na jego drugim
końcu znajdowało się zaplecze oświetlone światłem wpadającym doń z pobliskiej
hali. Pod ścianą stał kredens, na którym leżała duża kwadratowa książka
zatytułowana UFO… Contact from the Pleiades.
– NOLe w ogóle mnie nie interesowały – powiedziała. – Usiadłam i zaczęłam
podziwiać rośliny. Po Chwili pomyślałam: „Co by tu przejrzeć?” Pod ręką miałam
tylko jedną książkę, więc położyłam ją sobie na kolanach. Wyglądała
intrygująco. Prawdziwe zdumienie ogarnęło mnie jednak dopiero wtedy, gdy
przerzuciłam kilka kartek ze środka.
Jej oczy z miejsca wyłoniły słowo „tachion”.
- Ta istota z kosmosu – dodała – twierdziła, że ziemscy naukowcy pracują
obecnie nad napędem „tachionowym”. To był dla mnie szok! Przecież David od
wielu lat siedział z ołówkiem w ręku, analizując pomysły, jakie mu przychodziły
do głowy w związku z tachionami. Niedawno opublikował nawet na ich temat
artykuł. Powiedziałam w duchu: „Przecież jeszcze nikt o tym nie wie.
[…] Irina Froning, kobieta, która odkryła
album z reprodukcjami zdjęć Meiera w biurze przyjaciółki, była żoną H. Davida
Froninga jra, pracującego od 25 lat w MCDonnel Douglas Corporation inżyniera
astronautyki. W tym czasie zajmował się on ściśle tajnymi badaniami z zakresu
obronności, kierując m.in. zespołem, który przyczynił się do opracowania broni
zwalczającej pociski balistyczne. Potem zajął się rozwojem koncepcji i technologii
przeznaczonych dla statków kosmicznych. Będąc wieloletnim członkiem British
Interplanetary Society, oraz American Institute of Aeronautics and
Astronautics, wygłaszał często referaty na temat podróży międzygwiezdnych na
poświęconych tym zagadnieniom konferencjach naukowych w Europie i Stanach
Zjednoczonych.
Pomysł pokonywania bezkresnych podróży
międzygwiezdnych nurtował Froninga od piętnastu lat. Wiele swojego wolnego
czasu poświęcił na poszukiwanie sposobu umożliwiającego ludzkości przekroczenie
prędkości światła. Studiował teorie względności Einsteina i rozważał możliwość
ujęcia ich w prawo bardziej ogólne, podobnie jak teoria Einsteina objęła swoim
zakresem newtonowskie prawa ruchu bez ich naruszania.
Już w 1966 roku Froning należał do tej
nielicznej grupy naukowców, którzy uważali, że bariera czasu i przestrzeni jest
możliwa do pokonania i że któregoś dnia ludzkość podróżować będzie z prędkością
większą niż światło. W napisanym wówczas artykule podkreślał, że przed
dwudziestu laty niewielu naukowców i inżynierów wierzyło, że człowiek może
przekroczyć barierę dźwięku i przeżyć. Próby pochłonęły życie wielu pilotów,
lecz w końcu udało się. Przepowiedział ponadto, że pod koniec lat
osiemdziesiątych będą latały supersoniczne samoloty rozwijające prędkość pięciu
macha, dzięki czemu podróż z Nowego Jorku do Madrytu będzie trwała niespełna
godzinę.
Wkrótce po rozpoczęciu badań Froning
stwierdził, że rakiety spalające zabrane z ziemi paliwo będą zbyt ciężkie, żeby
osiągnąć prędkość światła. Po dalszych rozważaniach odrzucił również
przydatność międzygwiezdnych silników strumieniowych wychwytujących z
przestrzeni kosmicznej atomy wodoru i wykorzystujących je jako paliwo –
urządzenie wychwytujące musiałoby mieć około stu kilometrów średnicy. Nie
zrażając się tym, nadal szukał odpowiednich rozwiązań.
Kiedy Irina wróciła w poniedziałek do domu,
David był jeszcze w pracy. Po kilku telefonach do różnych księgarń udało jej
się w końcu trafić na album, który widziała w biurze przyjaciółki. Kiedy David
wrócił do domu wręczyła mu go, zanim jeszcze się z nim przywitała.
- Chyba żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia – powiedział David.
– Jeżeli ten Meier kłamie, to musi współpracować z bardzo dobrymi naukowcami.
Jak później wyznał, książka ta wprawiła go
później w swego rodzaju „odrętwienie”.
- Ale to było podniecające – dodał. To było coś w rodzaju odrętwienia
połączonego z mrowieniem. To była rewelacja. Nagle wiele rzeczy nabrało dla
mnie sensu. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że tachiony mogą istnieć całkowicie
poza wymiarem czasu.
Froning opracował koncepcję kwantowego
silnika strumieniowego zdolnego rozpędzić statek do prędkości zbliżonej do
prędkości światła w ciągu kilku godzin przy wykorzystaniu wszechobecnych
pulsacji energii, z jakiej według niektórych uczonych zbudowana jest „materia”
kosmosu. Rozważał również warunki panujące po drugiej stronie świetlnej
bariery i sporządził koncepcyjny model pojazdu dostosowanego do podróży z
nadświetlną prędkością.
- Nie miałem niczego, z czym mógłbym powiązać obie te teorie – powiedział. –
Czułem wyraźne zahamowanie, kiedy zaczynałem myśleć, że pokonywanie tych
straszliwych międzygwiezdnych odległości może być realne w ciągu kilku minut, a
nie jak wszyscy sądzą, wielu stuleci. Wtedy przeczytałem tą książkę o Meierze i
sprawy nabrały dla mnie innego wyglądu.
W niecałe dwa tygodnie Froning znalazł
sposób na osiągnięcie prędkości światła, a następnie przejście do podróży
nadświetlnej.
- Większość ludzi uważa, że jeżeli prędkości nadświetlne są możliwe, to występują
w naszej normalnej czasoprzestrzeni – wyjaśnił. – Kiedy jednak Meier wspomniał,
że podróż trwała zaledwie siedem godzin, a przebycie najdłuższego odcinka zajmowało
zaledwie kilka sekund, zrozumiałem, że w trakcie tego przeskoku czas stał
prawie w miejscu. To pozwoliło mi rozwinąć ideę, zgodnie z którą możliwe jest
wyrwanie się z naszej czasoprzestrzeni i pokonanie bilionów kilometrów w ciągu
zaledwie kilku sekund. Nigdy przedtem nie brałem pod uwagę takiej możliwości.
Z pomocą właściciela księgarni Froning
odnalazł adres Wendelle Stevensa w Tuscon i zadzwonił do niego, prosząc o
dodatkowe informacje na temat interesującego go systemu napędowego. W
otrzymanych od Stevensa bardziej szczegółowych notatkach z kontaktów zdumiał go
sposób, w jaki Semjase przedstawiła podstawowe wymagania odnośnie
przyśpieszenia do prędkości światła, skoku hiperprzestrzennego i hamowania.
- Chociaż nie mówi wyraźnie jak to się odbywa – wspomniał Froning – jej język
jest dostatecznie techniczny, aby zadowolić mnie jako naukowca. Kiedy ktoś się
tak wyraża, zyskuje wówczas na wiarygodności.
Co więcej, na ponad rok przed odkryciem
przez Irinę albumu z reprodukcjami zdjęć Meiera, Froning przedstawił
obliczenia, z których wynikało, że dzięki zastosowaniu nowego kwantowego
silnika strumieniowego możliwe będzie osiągnięcie prędkości światła w ciągu
czterech godzin. Według Meiera statki Plejadan potrzebowały na to około
czterech i pół godziny, następnie w ciągu kilku sekund przemierzały odległość
pięciuset lat świetlnych, po czym hamowały przez następne trzy i pół godziny.
Podobieństwo przytaczanych przez Meiera wielkości było zdumiewające. Do swoich
rezultatów Froning doszedł po wykonaniu bardzo skomplikowanych obliczeń. W
trakcie dalszej lektury odkrył, że oprócz czasu niezbędnego statkom Plejadan na
osiągnięcie prędkości światła Meier podał także odległość, jaką pokonują one do
tego momentu. Przytoczona przez niego odległość 148 milionów kilometrów różniła
się od wyniku uzyskanego wcześniej przez Froninga zaledwie o 20 %.
- Uważam za rzecz bardzo mało prawdopodobną, aby ktoś z wykształceniem Meiera
mógł prawidłowo podać kombinację obu tych liczb, mieszcząc się w granicach
dopuszczalnego błędu – powiedział Froning. – Musiałby przejść specjalny kurs u
osoby dysponującej rozległą wiedzą z zakresu teorii względności oraz mechaniki
lotów kosmicznych, aby móc przynajmniej z grubsza orientować się, jakiego rzędu
czasy i odległości wchodzą w rachubę. Jeżeli jest to oszustwo, to musi w nim
uczestniczyć również ktoś taki jak ja, kto czuwa nad wiarygodnością całej tej
historii. Dyskutowałem na temat przypadku Meiera z naukowcami podchodzącymi
otwarcie do zagadnienia podróży międzygwiezdnych i muszę powiedzieć, że
większość z nich uważa sprawę za wiarygodną i w całości lub częściowo zgadza
się z przekazanymi przez Plejadan wiadomościami.